Pandemia jako łaska Boża

Pandemia Covid-19 to błogosławieństwo Boże!

 

W ostatnich latach świat coraz bardziej zmniejszał się. To znaczy coraz większe były przepływy ludności i łatwiejszy stawał się kontakt pomiędzy różnymi kontynentami i krainami. Gdy pracowałem jeszcze w DWLąd w Warszawie brałem udział w przygotowywaniu misji zagranicznych. Musiałem orientować się w sytuacji danego kraju, jego stanie epidemiologicznym i przygotowywać zabezpieczenie wojsk. Miałem w związku z tym dostęp do wielu, nawet niejawnych, informacji. Często dzięki nim udawało mi się przekonywać bliskich i znajomych, aby nie wyjeżdżali do kraju w którym wg mojej wiedzy było niebezpiecznie pod względem episemiologicznym. Z biegiem lat rosło we mnie przekonanie, że świat siedzi na beczce prochu, która w każdej chwili może wybuchnąć. Zlekceważył on pierwszą epidemię SARS, ptasią, czy świńską grypę. Poza Tajwanem, Japonią czy Koreą żaden z krajów nie zareagował na zagrożenie epidemią i nie opracował  jakichkolwiek procedur. Bardzo przypominało to początkowe lekceważenie pamiętnej powodzi we Wrocławiu. Kilka lat temu, mało kto to zauważył, wybuchła w Afryce epidemia gorączki krwotocznej EBOLA. Wtedy, mając na uwadze swoje wieloletnie doświadczenie, byłem przekonany, że świat czeka wielkie nieszczęście. Śmiertelność w tej chorobie wynosiła ponad 90%. Wirus przenosi się z wiatrem około 40 km i wystarczają 4 viriony do zakażenia.  (w żółtaczce typu C ok.1000, a w HIV ok. 10000) Epidemia w sposób nieoczekiwany inwoulowała. Zwierzyłem się wtedy znajomym, że to działanie ponadnaturalne. Wydarzenie to wywołało jednak na tyle wysoką panikę wśród specjalistów, że zaczęło się angażowanie sporych środków finansowych na ewentualną szczepionkę i leki przeciwwirusowe. Z tego dziś korzystamy i dlatego w ciągu roku pojawiła się szczepionka. To wyjątkowa łaska Boża.

Świat w ostatnim okresie stawał się coraz bardziej pazerny. Kraje nastawione były na własne interesy. Władzę przejęły korporacje, których naczelną zasadą był zysk i konsumpcja. Miałem okazję oglądać to w czystym obrazie w czasie wojny w Iraku, gdzie pod pozorem wprowadzania demokracji rozgrabiano kraj. Obserwując to, coraz bardziej byłem przekonany, że czeka nas III Wojna Światowa i nic już tego procesu nie zatrzyma. A jednak – pojawienie się w szerokiej skali wirusa i pandemii zmusza świat do współpracy. Pokazuje, że zakupy i zarobki nie są jednak najważniejsze; choć niestety nie dla wszystkich. Zatrzymanie III Wojny Światowej, dzięki „bardzo łagodnej” epidemii Covid-19 to największe błogosławieństwo Boże.

W Europie nikt nie zwraca uwagi, że na świecie istnieje wiele zakaźnych i zaraźliwych chorób, a wiele z nich jest śmiertelnych. Choćby ostatnio tak modny Nipah. Sama zaś rodzina Coronaviride wywołuje kilka z nich. Pierwszy koronawirus zdiagnozowany u człowieka, HCoV-229E, zidentyfikowany w 1966 roku pochodził od nietoperza. Dotychczas poznano siedem koronawirusów wywołujących chorobę u człowieka. Cztery (HcoV-2229E, HCoV-NL63, HCoV-OC43, HCoV-HK1) są przyczyną przeziębień, zapalenia oskrzeli i płuc i krążą wśród ludzi na całym świecie. Dzięki temu, że prawie wszyscy mieliśmy z nimi kontakt, powstała w nas odporność krzyżowa (na podobne patogeny) i dlatego tak wielu z nas przechodzi chorobę łagodnie. To też błogosławieństwo. Nie od początku było jasne, że tak będzie. Natomiast trzy pozostałe koronawirusy są bardzo groźne. SARS-CoV jest przyczyną zespołu ostrej niewydolności oddechowej, w zdecydowanej większości śmiertelny. Wirus MERS-CoV , spowodował około 2,5 tys. zachorowań na bliskowschodni zespół niewydolności oddechowej, a śmiertelność wyniosła 34,4%. Zaś COVID-19 u większości pacjentów przebiega łagodnie i dobrze rokuje. Na świecie poza tym występują inne choroby u zwierząt, wywołane przez koronawirusy, które mogą transmitować na człowieka. Dziś epidemia, dzięki łasce Bożej przebiega w miarę łagodnie. Śmiertelność 2% choć wydaje się duża, w porównaniu do innych epidemii, dzięki Bogu jest znikoma. W naszym kraju śmiertelność ograniczyła też stosowana szczepionka przeciw gruźlicy BCG. Dziękować też powinniśmy Stwórcy, że wirus nie mutuje otoczkowo oraz pasażuje dostosowując się do organizmu człowieka, staje się coraz mniej złośliwy. Ile będzie potrzeba takich pasaży, aż złagodnieje? Doświadczenie mówi, że około 500. To niestety trwać będzie około trzech lat. Pociesza i to, że szczepionka będzie w miarę skuteczna i działać będzie kilka lat.

Czego więc, chce nas Bóg nauczyć? Przede wszystkim wzajemnej odpowiedzialności i solidarności. Aby zwyciężyć epidemię trzeba odpowiedzialności za drugiego człowieka, za inną grupę ludzi, za inne biedniejsze państwa. Należy przestrzegać zasad izolacji, tj. bacznie siebie obserwować, aby nie zarazić innych. Trzeba ograniczyć kontakty z ludźmi, nawet z rodziną. Oczywiście na ten krótki czas. Da się to robić i normalnie żyć. W miejscach publicznych należy nosić maseczkę i często dezynfekować ręce. Czy tak postępowaliśmy? Czy może tak naprawdę rządziły nami partykularne interesy? Niestety w naszym kraju do głosu doszła grupa oszołomów, która w mediach społecznościowych aktywnie działała przeciw ogłoszeniom Rządu, poddając wszystko w wątpliwość, a nawet istnienie samego wirusa. O dziwo, miałem okazję obserwować takie zachowanie również u ludzi wykształconych, ba nawet  u duchownych czy lekarzy. Te głosy już w nieco zmienionej formie możemy usłyszeć i dzisiaj. Powiedzmy to sobie uczciwie, gdybyśmy przestrzegali zasad higienicznych jak Chińczycy, czy Japończycy dawno byłoby już po problemie.

Czymże jest wzajemna odpowiedzialność i solidarność. To główna cecha Boża wynikająca z miłości. Najwyższy pragnie, abyśmy nawzajem się o siebie troszczyli, bo w ten sposób wyraża się miłość. W ten sposób można też i nauczyć się miłości. Czy człowiek przychodzący do cerkwi bez maseczki deklaruje swoją wiarę, czy lekceważy bliźniego. Choćby i śmierć w tej epidemii przychodziła i 100 razy rzadziej, osoba wrażliwa na potrzeby innego zawsze założy maseczkę, aby przypadkowo kogoś nie zarazić. Gdy zaczęła się epidemia nawoływałem swoich wiernych do wzajemnej odpowiedzialności i solidarności. Okazało się, że z właściwym skutkiem. Choć zdarzyły się i wyjątki. Jak dziś mamy współpracować? Ozdrowieńcy mogą oddawać osocze. Oczywiście upłynęło zbyt mało czasu aby statystycznie stwierdzić, że ta metoda pomaga. W praktyce jednak wiele osób z personelu medycznego potwierdza jej skuteczność. Możemy nawoływać ozdrowieńców – ratujcie innych. Czyż może być lepszy przejaw chrześcijańskiego zachowania. Możemy także wzajemnie się o siebie modlić! Przyjęliśmy w parafii, że całą świątynia modlimy się o każdego człowieka w ciężkim stanie. Wiele osób do mnie dzwoni w tej intencji. Starajmy się uspokajać zarażona rodzinę. Miejmy dla nich zawsze cieple słowo. Jak trzeba zróbmy zakupy. Jeśli możemy, zaangażujmy się w pomoc w szpitalach.

Sprawdzianem naszej solidarności będą też szczepienia. W dzisiejszych czasach nieobowiązkowe. O tempora o mores. Jakich dożyliśmy czasów? Kiedy w początku lat 50 wprowadzano w Polsce szczepienia przeciwko dziecięcemu porażeniu mózgowemu, na chorobę tę zapadało 2% populacji, a szczepionka kilka generacji starsza powodowała odczyny poszczepienne u około 0,02% szczepionych.  Był to żywy osłabiony wirus ,a nie jak dzisiaj oczyszczony antygen na nośniku. Pomimo to, zdecydowano się ją wprowadzić i uratowano przed kalectwem miliony dzieci. Dziś łagodne powikłania poszczepienne mogą wynosić poniżej 0,001 % ale i tak istnieją ludzie przeciwni szczepieniom. Czy wolą ryzykować zachorowanie i śmierć? Nie – myślą, że jak inni się zaszczepią (ok 90% populacji) to choroba ich nie dosięgnie. Mają rację, ale czy tak może postępować człowiek kochający bliźniego?

Dzięki najwyższemu, że pomimo agresywnej propagandy, ci ludzie nie znajdują poparcia w naszym społeczeństwie – tego właśnie uczy nas Bóg poprzez pandemię – solidarności i wzajemnej miłości. Błogosławiony jesteś Boże. Tylko razem pokonamy tę chorobę tak jak tylko razem możemy osiągnąć zbawienie.

 

brak komentarzy

Zostaw komentarz